1 lut 2015

Rozdział 1 "Lumen"

Wojna się skończyła.Czystość krwi jest nieważna, Voldemort nie żyje. Zabił go słynny Harry Potter, wałcząc o wolność i wygrał ją. Chociaż po mino iż on zmarł, niektórzy nadal utrzymywali stare stereotypy. Mowa tutaj o Lucjuszu Malfoy'u i jego chorej obsesji na temat szlam "I pamiętaj synu, nigdy nie zadawaj się ze szlamami, unikaj ich, gardź nimi a przede wszystkim wyzywaj od najgorszych. Nie koleguj się z nimi. Bądź godnym Ślizgonem!" 
I tak Draco utrzymywał to przez siedem długich lat, trwając w tym jak głupiec, ślepo zapatrzony w dobry obrazek swojego tatusia. Niestety Draco nie był taki jak jego ojciec. Dzięki swojej matce, Narcyzie, jeszcze jakoś znosił to wszystko a gdy Lucjusza nie było w domu, ta wykorzystywała to i śmiało i czule zajmowała się swoją jedyną pociechą, jakim był mały chłopiec o bujnej blond fryzurze. Oboje mówili sobie że kiedyś pozbędą się Seniora z domu i będą żyć szczęśliwie. Ten dzień nadszedł jak na rozkaz. Pewnego popołudnia, rodzina Malfoy'ów zasiadła do kolacji, gdy niespodziewanie do drzwi ich wielkiej rezydencji Malfoy Manor zadzwonił dzwonek...Nie!Stop! Wróć! Gdy niespodziewanie do domu centralnie w salonie zmaterializowali się trzej wysocy faceci, ubrani w ciemno-niebieskie szaty.
-Witam Panów, w czym mogę pomóc?-oznajmił sucho Pan domu.
-Z rozkazów Ministra Magi, mamy rozkaz aresztować Pana za spiskowanie przeciw Ministerstwu, trwając przy boku Czarnego Pana będąc Śmierciorzercą- Malfoy Senior zaśmiał się kpiąco, popatrzył na swoją żonę i syna aby prosić o pomoc a okazało się że stali tuż przy trzech facetach, którzy okazali się być Aurorami. Twarz Lucjusza przybrała purpurowego odcienia. Miał dość swojej natrętnej żony już od dawna i chciał jak najszybciej się jej pozbyć ale ze względu na syna, nie zrobił tego. Teraz wkurzał ją jeszcze bardziej, stanęła po złej stronie, ze złości jaka w nim wzbierała miał ochotę rzucić się na nich i w imię Czarnego Pana zabić ich brutalnie. -Proszę wstać i odłożyć różdżkę na stół.-odparł spokojnie jeden z nich. - Uda się Pan z nami.- Teraz Malfoy nie wytrzymał. Zaczęła się rzeźnia. Pan domu rzucił się w stronę Aurorów cisnąc w nich drętwotom. Rozbroił jednego z nich. Draco widząc to ścisną swoją różdżkę w ręce, widząc jak jego ojciec-sadysta szarpie się z Aurorem. Rozejrzał się do okoła siebie i zauważył nieopodal nich szafkę. Bez wahania rzucił Confringo i cisną nim w stronę swojego ojca, uwalniając Aurora.
Znieruchomiały Lucjusz leżał nieprzytomnie na środku salonu a dumny z siebie Draco podziękował za pomoc (chociaż to nie było w jego stylu) a Aurorzy szczerze się do niego  uśmiechnęli i zniknęli biorąc ze sobą Skazańca.
                                                                           

Czas wakacji mijał, od kąt Malfoy Manor został uwolniony, Draco poczuł że żyje. Ostatni miesiąc nie widział ojca, nie słyszał i nawet nie chciał. Teraz czas kontynuować naukę w Hogwarcie, zdać ostatni rok i w końcu znaleźć dziewczynę albo nawet narzeczoną? Kto to wie? Może trafi mu się ta jedyna?
Wzruszył ramionami i zaczął pakować wszystkie niezbędne rzeczy,zatrzasną walizkę i z wymalowanym uśmiechem wyszedł z posiadłości kierując się na King's Cross.


W tym samym czasie Hermiona Granger pakowała swoją walizkę uparcie siłując się z zapięciem. Po chwili uradowana dopięła swego i pewnym krokiem zeszła na dół.
Tak jak reszta jej znajomych postanowiła kontynuować rok szkolny i zdać czekających na nią owumety.  Była szczęśliwa, myśląc że znowu spotka swoich znajomych ... Jak i wrogów. Gryfonka wcale się tym nie przejmowała, wręcz przeciwnie. Odrzucała od siebie tą myśl, ostatni raz uściskała rodziców i wyszła z domu kierując się na King's Cross

Przemierzając przez cały peron rozglądała się do okoła i gdy była pewna że nikt na nią nie patrzy,prześlizgnęła się przez filar lądując po drugiej stronie na peronie 9 i 3/4. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła jak leży przyciśnięta do betonu ciężarem wysokiego chłopaka. Miała wrażenie, że z kąś go zna. Blond włosy, szare od nienawiści oczy i chytry uśmieszek...
-Malfoy, zejdziesz ze mnie?
-A co Granger, niewygodnie Ci?- posłał jej kpiący uśmiech.
- Nie, i z łaski swojej zejdź ze mnie ty tleniona fretko!
- Jak sobie, słonko życzysz! - mrugną do niej.
- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziała  zbierając się z podłogi. - i z czego tak się śmiejesz?
- Z ciebie, Granger! - uśmiechną się do niej i wszedł do pociągu.
Hermiona wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę.

Pociąg ruszył jakieś dziesięć minut temu. Wszyscy rozsiedli się w zatłoczonych wagonach, Miona z radością rozmawiała ze znajomymi gdy ktoś nagle usiadł koło niej i objął ją ramieniem. Odwróciła głowę i zobaczyła Rona. Z grymasem na twarzy popatrzyła się na niego, ściągając jego dłoń z jej biodra.
-Co ty robisz, Ron?-zapytała
-Witam się?-odpowiedział jej tym  samym.
-To widzę, ale po co ta cała szopka? My nie jesteśmy JUŻ razem- odpowiedziała z naciskiem na "już". -Zrozum to, my możemy być tylko kumplami.
-Aj, no przecież wiem, to tak po przyjacielsku, wyluzuj!
Ron pokręcił z dezaprobatą głową i przesiadł się na drugą stronę pomieszczenia. Miona skrzywiła się ponownie, kiwnęła przecząco głową odruchowo i powróciła do rozmawiania z Rudą.
-Na serio, poleciałaś na Malfoya?- powiedziała z zaskoczeniem Ruda, która zaciskała zęby, by powstrzymać stłumiony śmiech.
-Ciszej, Ruda.-uspokajała swoją koleżankę- Harry się zdaje się podsłuchiwać- dodała szeptem- I tak, gdy przebiegłam przez filar poczułam że lecę a on wtedy jakoś mnie tak przekręcił albo coś i wylądowałam płasko na podłodze. I pies pogrzebany. Przyciskał mnie do ziemi a nasze nosy się stykały, na Godryka, musiało się to stać w pierwszy dzień...
-Nie płacz na rozlanym mlekiem, Malfoy to świnia i nie przepuści żadnej okazji by ci podokuczać. Ponadto, w Proroku Codziennym  napisano ze ponad miesiąc temu trójka Aurorów zjawiła się w ich posiadłości i za zleceniem samego Ministra Magii, zabrali go do Azkabanu  za to że trwał przy boku Czarnego Pana i na dodatek był i dalej jest Śmierciorzercą spiskującym na boku. - wstrzymała oddech. Teraz ich rozmowie przysłuchiwał się cały przedział. Ruda widząc to, skierowała swoją wypowiedz do wszystkich- Podobno w M.M* odbyła się bójka. Ojciec Malfoy'a wkurzył się i z premedytacją zaatakował trzech Aurorów rozbrajając jednego z nich. Przestraszona  Narcyza schowała się w koncie. A co gorsza, gdy młody Malfoy widział jak szarpie się z kolejnym z nich, rzucił na szafkę zaklęcie Confringo i cisną w nią ojca. Aurorzy podziękowali za pomoc i współpracę i obiecali że za Śmierciorzerstwo młodego Malfoya zostanie ułagodzone.- Kończąc swoją mowę, skierowała swój wzrok na brata a potem na Harrego. - Ron spuść powietrze, wyglądasz jak kolor moich włosów.
-Przecież mam ten sam kolor!
-Mój bardziej jest jaskrawszy.- powiedziała oburzona. Resztę drogi przebyli w zupełnej ciszy, może od czasu do czasu śmiali się na widok wygłupiającego się Rona. Hermiona zastanawiała się nad wypowiedzią Rudej. Malfoy pomógł Aurorom?Nie wierz w to że od tak stał się super bohaterem. Raczej pomyślała że wolał pomóc ojcu niż im. No ale cóż, człowiek taki jak Malfoy się nigdy nie zmieni.

Pociąg zatrzymał się na stacji w Hogsmeade półtorej godziny temu. Przedziały powoli się opróżniały. Miona wysiadła jako ostatnia. Była czymś ostro zamyślona.  Wstrząśnięta wypowiedzią swojej koleżanki cały czas zastanawiała się jak Malfoy zdołał się na takie siły i przeciwstawił się ojcu? I z jakiej nacji on podziękował Aurorom za pomoc?To nie było w iście ślizgońskim stylu, takie nie Malfoy'owe! Od razu przypomniała jej się czwarta klasa. Krum i ona pięknie tańczyli na sali i nagle ni z gruszki ni z pietruszki Parkinson(już taka z niej ciamajda) nagle upadła jak poturbowana na podłogę. Malfoy, jako że cholernie się przestraszył(chodziarz Hermiona w to wątpiła. Sądziła wtedy że to tak dla pokazu jakie razem z tą tapeciarą odgrywa) ruszył jej na pomoc. Wizą ją na ręce i wyprowadził z sali. Zaraz po ich wyjściu, Snape zarzucił swoją peleryną do tyłu i ruszył za nimi. Wrócił dopiero piętnaście minut później, z wiadomością że ktoś sabotował ich bal. Okazało się że sprawcą iż tego zajścia był nie kto inny jak Irytek. Niemądry dorzucił do jedzenia Trójkówki** , gdy cała reszta sali była zajęta pierwszym tańcem. Hermiona nie przypuszczała że dyrektor rzuci jakieś nieznane jej zaklęcia i nie umożliwi mu wejścia do połowy części zamku.
Te wspomnienia przemknęły po jej myśli gdy nagle poczuła jak ponownie tego dnia wpada na kogoś i tym razem ta druga osoba nie leżała na niej tak jak zrobił to Malfoy.
-Prze-praszam- wyjąkała jakaś dziewczyna. Gdy Miona zmrużyła powoli oczy, podniosła się i przyjrzała sie dokładnie tej drugiej osoby. Dziewczyna była średniego wzrostu, postue miała ładną- nie była ani za chuda ani za gruba. Jej długie czarne-kędzierzawe włosy spięte były w kucyka. To był inny rodzaj loków, jakie miała Hermiona. Musiała przyznać rację, że tej dziewczynie ładnie w takich włosach. Zazdrościła jej. Ubranie nie sprawiało żadnych wrażeń. No może poza jednym małym szczegółem. Zamiast spódniczki, jakie nosiły   uczennice szkoły, miała na sobie czarne dopasowane rurki a z pod płaszcza wystawał materiał białej koszulki i sweterka. Dziewczyna przyjrzała się z  uwagą swojej towarzyszce i spojrzała na jej stopy. Nic dziwnego, jak i rurki to i trampki. Wyglądała nie na czarodziejkę tylko na zwykłą mugolkę. Miona szczerze się do niej uśmiechnęła - Ja naprawde, nie wiem, jak to się stało...
-Ależ nic nie szkodzi, nie wyglądasz mi na pierwszoroczniaka- zapytała z odwagą Miona, nie odrywając od niej wzroku. Strasznie podobała się jej ta czupryna i te mocno piwne oczy w, których malowało się dobro i czyste ciepło.
-Owszem, nie jestem pierwszoroczniakiem.- Odparła stanowczo- Jestem siódmoklasistką. Przyznaję się szczerze, że pierwszy raz jestem w Hogwarcie.
-Gdzie chodziłaś wcześniej do szkoły?
-Ach, gdzie moje maniery- zawołała uradowana- Jestem Diana Carmen, wcześniej uczyłam się w "Escuela Española de Magia y Hechicería Lumen " -Hermiona skrzywiła swoją minę w prostą linię, Diana widząc to szybko wyjaśniła- "Hiszpańska Szkoła Magi i Czarodziejstwa Lumen, to prestiżowa szkoła dla czarodziejów z Europy. Ja osobiście nie pochodzę z Hiszpanii aczkolwiek uczyłam się tam aż do teraz.
-To bardzo ciekawe. Mogę znać powody?- skwitowała Miona- Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić.
-Nie, oczywiście ze chcę. Jestem polką i u nas na pierwszym miejscu zawsze jest zrobienie dobrego pierwszego wrażenia.
-Polką?-zapytała ciekawa.
-Tak, powiem szczerze że w Polsce nie ma szkół z magią. Najbliższa była w Niemczech ale tam za Chiny nie chciałam jechać. Wolałam raczej Hiszpańskie klimaty. Widząc twoją minę, wnioskuje że chcesz wiedzieć jak to jest być uczennicą prestiżowej szkoły mieszkając w mugolskiej rodzinie. Wy czarodzieje czystej krwi, nabijacie się z nas...
-Uwierz mi Diano! Sama jestem półkrewkiem.- przerwała jej wypowiedź. Diana otworzyła szerzej usta tworząc je w literkę o, już chciała coś dodać ale Miona znowu była pierwsza- Uczyłam sie w Hogwarcie od zawsze i powiedzmy miałam lekkie problemy z takimi jednymi ale to nie zmienia faktu że szlamy nie są bardziej inteligentne od innych.
-Masz namyśli uparty spust ślizgonów?
-Tak, a z kąt wiesz?
-Mój tato był ślizgonem. Powiedzmy że istnieje tylko i wyłącznie przez przypadek przy pracy mojego ojca i mamy. Wiem też że jak się o mnie dowiedział zerwał z mamą wszelkie kontakty. Tak to jest w życiu. Na moje szczęście że w Hiszpanii nie miałam problemów co do półkrwi. Po mimo mojego pochodzenia, idealnie nadawałam się do tamtej osobliwości.
-To czemu przeprowadziłaś się do nas?
-To proste... moja mama umarła a ja żyję z rodziną mojego przybranego ojca. Luisem Carmen.
-Wiesz, nie chcę być nachalna Diano, ale dlaczego nie kontynuowałaś nauki w Lumen?
Diana chciała już odpowiedzieć, gdy nagle za swoimi plecami usłyszeli głos Harrego i Rona idących w ich kierunku. Dwaj mężczyźni podeszli do dziewczyn, bacznie obserwując nową towarzyszkę ich brązowo-okiej  przyjaciółce.
-Miona, gdzie cie wcięło?-zapytał oburzony Ron
-Przestań, nie widzisz że jest zajęta- Harry trzepną swojego kumpla ręką w tył głowy- Czasmi mógłbyś zachowywać się jak prawdziwy facet i nie wchodzić w szczegóły, gdy nie jesteś o to proszony!- podarował kobietą szczery uśmiech-  Jestem Harry...
-...Potter, tak. Wiem kim jesteś. W Lumen jesteś bardzo znany, ja jestem Diana Carmen. Miło poznać.- ujęła dłoń Harrego a on ucałował ją delikatnie tak że Diana poczuła jak się rumieni. Dziewczyna zwróciła się do rudego chłopca- A ty penie jesteś Ron Weasley?-kiwną głową- Te twoje rude włosy są cholernie widoczne z daleka.
-Wiem...-odburkną. Harry widząc minę przyjaciela szybko przeją pałeczkę i w prost zapytał:
-No to z kąt pochodzisz, Diano?- I wtedy rozweselona opowiedziała z kat przybyła, po co i dlaczego.
-Naprawdę, z Polski?- wyszczerzył się Ron- A skoro jesteś tutaj, to do jakiego domu będziesz przynależeć?
Dziewczyna zrobiła kwaśną minę.
-Do Slytherinu!- odpowiedziała i wszyscy zamarli.



Witam jakże w przepiękny dzień( w sumie noc). Jak zauważyliście, zmieniłam całkiem fabułę, dodając nowe ciekawe rzeczy. W sumie na pomysł stworzenia nowej postaci wpadłam od razu jak to pisałam. Efekt wyszedł z tego że miła czarno-włosa dziewczyna będzie należeć do domu Węza. Ale co się tutaj dziwić skoro jej niechciany ociec należał do tego domu. Jakby ktoś się skapną( a wiem że są takie osoby) upodobniłam Dianę do siebie. No może tą jej posturę wymyśliłam bo sama nie należę do osób chudych. Oczywiście Diana pochodzi z Polski ale uczyła się w Hiszpanii i tutaj kolejne moje zamiłowanie do tego kraju :P Pewnie wiele osób chce wiedzieć czemu tak na rzut oka dodałam historię jej osoby... od razu mówię że jet to cholerne kłamstwo. Tak, jest polką ale nie jest... dobra nie zdradzam, nie spamuję... Dowiecie się wkrótce (wiem, wiem. Wredota ze mnie :P ) Hermiona wpadła na Draco a ten ją wyśmiał. Ciekawe rozpoczęcie opowiadania. Akcja w Malfoy Manor... czyż nie ostro?

Już dzisiaj mogę powiedzieć że oficjalnie kończą mi się ferie i niestety idę do szkoły. Jednakże już we wtorek będzie kolejny rozdział tym razem odsłaniając twarz Diany. Starałam się pisać ten rozdział w miarę długi i chyba, jestem cholernie zadowolona. Dziękuję wszystkim za miłe wsparcie i w końcu doczekaliście się tej  mojej roboty.
Pozdrawiam
~Kriss




~Słowniczek~
*-M.M- Malfoy Manor
**-Trójkówka- Wymyślona przeze mnie trująca roślina. Jej aromat jest porównywany do woni świeżych truskawek jednakże, efekt jest nieprzyjemny. Powoduje on nagły i chwilowy skurcz i straszne pocenie. Do tego jest dobrą trucizną na ślimaki i różne rodzaje robaków.

30 sty 2015

Informacja i ponowne "cześć"

Jak widzicie usunęłam dwa rozdziały, gdyż mnie zbytnio nie zadowalają. Ktoś uświadomił mi że źle interpretuje rolę bohaterów. Zrozumiałam to i postanowiłam wszystko zacząć od nowa. Moja nagła decyzja określa się jeszcze do tego, że już niedługo będę miała nowy szablon bloga, całkiem nowy wystrój, więc wiem, że was zawiodłam ale takie jedne słowa plączą mi się po głowie.
Także witam się z wami jeszcze raz i jeszcze raz wyczekujcie pierwszego rozdziału, może jak mi się poszczęści to już nawet jutro go dodam a w najgorszym, to w sobotę za tydzień.
Uroki szkoły. Ferie się mi już kończą i w poniedziałek idę do szkoły, no i kaplica! Jak se wybrałam liceum to teraz tak to jest, Pfh!

Więc jeszcze raz przepraszam za moją cholerną pomyłkę i macie moje słowo że to była pierwsza i ostatnia pomyłka.
Pozdrawiam, ~Kriss

Obserwatorzy

Translate/Tłumacz

Graphics and CSS by Ronnie | Credits: Breatherain - textures; Lunedolly - PSD coloring | More on Dotyk Magii